W tym tygodniu jesteśmy na wakacjach. Niezależnie od tego, każdego dnia budzę się bardzo wcześnie. Dziś udało mi się przespać do 5, ale w poniedziałek o 4:30 oczy wyszły mi z orbit, więc oczywiście jestem zmęczona całym dniem. Do tego kupiliśmy wagę (od lat jestem szczęśliwą osobą, bo nie musiałam martwić się o swoją wagę) i teraz wiem, że muszę schudnąć 5 kilogramów. Tak rozpoczął się okres Świąt Bożego Narodzenia. I zaznaczam, że też nie padał śnieg.
Jednak zreformowałem (częściowo, jeszcze nie do końca) kuchnię i nasze nawyki żywieniowe. Bo nie tylko ja mam nadprogramowe kilogramy, ale i mój mąż. Robimy zapasy na zimę .
Teraz w końcu wróciły rzeczy, które zaniedbałam, takie jak bataty, cukinia, bakłażan i inne smakołyki. Nie ma śmieciowego jedzenia (poza jarmarkem bożonarodzeniowym, bo jest bardzo smaczny wegański hamburger, ale proszę też o batata i sos z awokado), ale w grudniu ciasto jest bardzo ważne, nie daję na nim. Powiedzmy, że ja wolę robić z mąki orkiszowej, a Adri piecze chleb Szafi lub styropian zamiast chleba ze sklepu.
I zaraz idziemy na spacer do lasu, bo jeszcze nie wzięłam się za bieganie.
W międzyczasie zrobiło się ciemno, zgubiliśmy się i zacząłem panikować, że jeśli tam utkniemy, będziemy musieli prosić jelenia o jałmużnę. Ale na szczęście znaleźliśmy właściwą drogę, w końcu jesteśmy w domu, zimno gryzło nas w twarz, a ja zaraz upiekę ciasteczko ze świątecznymi przyprawami (tylko z dobrych składników). Nie będę oszczędzać na cynamonie, goździkach i pomarańczy. Mhhh.